W czerwcu i lipcu 1944r. Niemcy przeprowadzili dwie operacje przeciwpartyzanckie pod kryptonimem Sturmiwind I i Sturmwind II.
Były to najszerzej zakrojone akcje w okupowanej Polsce. Walka pomimo ogromnego bohaterstwa partyzantów zakończyła się klęską. Wielu z nich zginęło w bezpośredniej walce. Najkrwawsza bitwa partyzancka podczas II wojny światowej miała miejsce pod Osuchami. Uroczystości rocznicowe odbyły się w minioną niedzielę, o czym mogli Państwo przeczytać w artykule pt. 76. rocznica bitwy pod Osuchami.
Ale to nie był koniec. Na początku lipca 1944 roku hitlerowcy rozstrzelali w lesie na Rapach 65 partyzantów. - 4 lipca zapadł wyrok na partyzantów. Wczesnym rankiem, by nikt nie widział, z budynku Gestapo wyprowadzono ledwie żywych, powiązanych drutem telefonicznym po 5 osób i załadowano na ciężarówki. Transport ruszył w nieznanym kierunku. Trzem partyzantom udało się uwolnić z więzów i na wykości ul. Zamojskiej 113 podjęli próbę ucieczki. Dwóch z nich poległo na miejscu, jednemu udało się uciec. Był to Zygmunt Hansa ps. "Wilczur" - opowiadał o tych strasznych wydarzeniach krewny partyzanta Jerzy Nizio.
Morderstwo dokonane przez hitlerowców zostało uznane za zbrodnię wojenną. Mogiła w lesie, która miała 7 metrów długości i 3 metry szerokości została wypełniona zwłokami pomordowanych, tuż przed egzekucją więźniowie byli grupami pędzeni do dołu, w sposób okrutny byli bici i maltretowani. Jak odnaleziono masowy grób? - 2 sierpnia '44 roku zwrócono uwagę na dziwnie wyglądające miejsce. W młodniku, który jest zwykle soczyście zielony znajdowały się przyżółkłe drzewa. Nie zwlekano z przeszukaniem tego miejsca. Ciała znaleziono na głębokości ok. 2 metrów - mówił dalej Jerzy Nizio.
Protokół z oględzin zwłok z '44 roku nie pozostawiał złudzeń, stwierdzono zmiażdżone szczęki i pęknięcie czaszki. Morderstwa dokonano strzałami w tył głowy i plecy z broni maszynowej oraz karabinów ręcznych. Trzy osoby zostały pogrzebane żywcem. Mimo dokładnego zamaskowania miejsca zbrodni, prawda ujrzała światło dzienne. Niestety nie wszystkie ofiary zostały odnalezione, a jedynym świadkiem tych ponurych zdarzeń był las.
Dziś, dzień, po 76. rocznicy tych dramatycznych wydarzeń w Biłgoraju odbyła się uroczystość upamiętniająca brutalnie zamordowanych. Ze względu na sytuację epidemiologiczną uroczystość miała skromny charakter. W kościele pw. WNMP odprawiona została msza św., następnie złożono wiązanki kwiatów i ustawiono znicze na pomniku pomordowanych partyzantów w lesie w Rapach.
- Jesteśmy spadkobiercami ich walk i marzeń o wolnej ojczyźnie, dbajmy o pamięć i otaczajmy kultem to miejsce - podsumował Jerzy Nizio. Na zakończenie uroczystości GR "WiR" oddała salwę honorową.